Dysk, napęd, flash-ka, twardziel, dysk miękki, dysk stały, dysk optyczny, dyskietka, solidoid...

... czyli jak to naprawdę się ma wszystko nazywać ? [a może: KONIEC Z BAŁAGANEM]





ZAMIAST DZIEŃ DOBRY

Witajcie wszyscy, którzy tu kliknęliście.
Jestem jeomax.co.uk i prowadzę sobie drobną firmę komputerową, w przerwach pomiędzy doradzaniem ludziom na forach, głównie to było w Poradniku Benchmarka.pl, który to (sam poradnik) ostatnio przemianowano na Zatrybi.pl.

Ostatnio narosła we mnie niechęć przeciwko uporczywemu nazywaniu komputerowych rzeczy niewłaściwie – i choć każdy wie, że takie coś dzieje się co chwila – dla mnie to akurat jest za dużo. Jakoś do dzisiaj nie mogę zdzierżyć „odkrywczego” doradztwa marketingowych geniuszy wielkich koncernów Seagate, WD, Samsung i kto tam jeszcze akurat był po drodze, które zmiotło dotychczasowe gigabajty i terabajty do jakiegoś fleksyjnego podziemia. Teraz „stare” gigabajty to GiB, ponieważ wg producentów dysków GB to już jest 1000 MB. Niestety, do różnic między kB i KB (czyli „kilo” w ujęciu matematycznym – 1000 oraz „Kilo” w ujęciu informatycznym – 1024) nikt nie zdążył Polaków przekonać. Całe szczęście, że w ślad za przejaranymi japiszonami z tych firm nie poszli producenci pamięci, bo wówczas kostki RAM, a co za tym idzie, nasze komputery w nie wyposażone, miałyby niezły mętlik, a jeśliby do tego grona jeszcze dołączył Intel z Microsoftem, to mielibyśmy STACK OVERFLOW co chwila na ekranie.


KIM JESTEM

Komputerowo owładniętym gościem, który od czasu otrzymania pierwszego numeru Bajtka w 1986 zaczął swoją przygodę z komputerami. Tak mi zostało do dziś. 29 lat to szmat czasu, a po drodze były także inne czasopisma, swoje własne doświadczenia w Basic-u, assemblerze, napisanie bootblockowego wirusa, tworzenie muzyki, grafiki, animacji, budowa sieci, recenzje, naprawa komputerów, pisanie stron, artykuły w branży finansowej... Widziałem rozwój polskiej komputeryzacji, widziałem raczkujące określenia – zarówno te, które przetrwały, jak i te, które do dziś zabijają śmiechem, jak „dwumlask”. I właśnie chciałem ten bajzel, jaki się znowu dokonuje na moich oczach, przynajmniej trochę uporządkować. Wrzucić swój kamyczek do ogródka.


TEMAT DNIA

Przechodząc do sedna sprawy – przedmiotem sporu jeomax.co.uk kontra większość użytkowników komputerów jest dziś SSD. Nie tyle ono samo jako urządzenie, czy też jego nazwa, ale cała dokładka, jaką się „dobudowuje” do tego skrótu.
Zacznę może od tego, że słowo to jest skrótem – Solid State Drive – i posiada już w sobie wyjaśnienie, czym jest. Nie trzeba dokładać nic, żeby po napisaniu trzech magicznych literek wiedzieć, czym jest. Ale nie dlatego, że wiemy – bo czytaliśmy w gazecie, na portalu, czy w ulotce – tylko dlatego, że na końcu jest już słowo „drive”. Wszyscy dodający kolejne „nakładki” na ten skrót robią już uznaniowo z tego urządzenia coś, co akurat im się jakoś kojarzy. Na przykład pisząc „Dysk SSD” wyobrażają sobie, że to urządzenie będzie widziane w systemie jako dysk („może C” = można szczeknąć będąc złośliwym) albo pracować jako dysk, który dotychczas znali. Takie niby wiem, co to jest, ale będę nazywał to tak, jak coś, co znam lepiej, bo pracowało u mnie do tej pory. No po prostu szkoda, że Poloneza nie nazywaliśmy takim „większym maluszkiem”, albo Żytniej takim „nieco mocniejszym piwkiem”. Czytelniku drogi – czy wiesz, że większość ludzi rzadko kiedy ma rację ? Właśnie tutaj mam wrażenie, że każdy „dokładkowicz dysku” do SSD-ka w takiej większości się teraz znajduje. A nic mnie tak nie denerwuje, jak owczy pęd nad przepaść – nieważne, że lecą na zatracenie.. ważne, że lecą, bo... inni też lecą. „Dysk SSD” = Dysk Napędu Półprzewodnikowego, no po prostu „przepięknie”...


1/3 DLACZEGO NIE DYSK ?

To jest jedna z twarzy problemu – nie myślcie, że będę poruszał tylko ją. Kto mnie zna – wie, że ugryzę temat z każdej możliwej strony.
Jak sięgnę pamięcią daleko w przeszłość, to dyskiem określano już dyskietkę (floppy disk). Oczywiście było to tylko nieformalne powiedzenie w mowie potocznej („dawaj ten dysk, bo demo się nie wczyta” - to czasy scenowych demek, które żonglowały dyskietkami), bo oficjalnie używało się bardziej precyzyjnych, czy rozbudowanych określeń, jak dysk elastyczny, dysk miękki, pamięć magnetyczna, choć w zasadzie powinna królować rzeczona już dyskietka. Nawiasem mówiąc, kolego „moderator chodzi w rurkach” - słowo to nie pochodzi z języka francuskiego, ale pierwowzór „diskette”powstał w języku angielskim na modłę słowa francuskiego (disquette – które również funkcjonuje w języku francuskim), jak mi się wydaje, jako że rozwój komputeryzacji postępował daleko za oceanem, a nie we Francji – choć ciężko teraz ocenić, kto pierwszy zaproponował użycie tej nazwy – patent IBMa wypełniony w 1970 roku

http://www.google.com/patents/US3678481

ani słowem nie wspomina o dyskietce, które to słowo dopiero pada w 1979 roku tamże. Dyski miękkie nie zdążyły więc być oficjalnie „samodzielnym” dyskiem jeżeli chodzi o nazewnictwo, niemniej czemu tutaj akurat pasuje w mowie nieformalnej dysk – to wie każdy, kto wyjmował z bardziej miękkiej (8”, 5.25”) lub twardej (3.5”) okładki magnetyczny krążek – czyli coś o kształcie dysku.

W końcu pojawił się dysk twardy (hard disk), czyli ten „prawdziwy” - a więc taki, do którego nie trzeba było stosować żadnych dodatków, żeby wiedzieć, o jakie urządzenie chodzi. Niestety. Dlaczego „niestety” ? Ano, bo wkrótce po nim pojawiły się na rynku także dyski optyczne, czyli znane wszystkim krążki CD (compact disk), DVD i BluRay, co zaliczyło nazwę „dysk” do pojęcia grupującego, zawierającego w sobie kilka podgrup. Tak więc stosowanie samej nazwy „dysk” nawet w ujęciu do dysku twardego było może i poprawne z punktu widzenia kogoś, kto wie, o czym rozmowa stoi (przeniesienie nazwy nadrzędnej na produkt w podgrupie tylko świadczy o znajomości tematu), ale niewłaściwe ze względu na rozmowę „w drugą stronę” - czyli na przykład na forach, w poradnikach – gdzie cała masa ludzi wypowiadając się o „dysku” uruchamia możliwości interpretacyjne każdego czytelnika z osobna, który zastanawia się, o jaki to dysk chodzi – twardy, optyczny, a może miękki (już nieaktualne), czy też może o SSD (to – niestety – coraz mocniej aktualne). Gdyby każdy mówił precyzyjniej „dysk twardy”, jak Bozia przykazała, to byłoby wszystkim łatwiej. Dlaczego dysk twardy to dysk ? Tutaj każdy się również zgodzi, że talerz(e) w jego środku same wystawiają świadectwo.
Ale.. ale.. ale... W tym właśnie momencie powstała kolejna komplikacja, która tak silnie wpłynęła bezpośrednio na modłę nazywania SSD-ka „dyskiem”. Otóż – w chwili gdy użytkownicy zaczęli nieformalnie nazywać dysk twardy – dyskiem – dopełniła się jedna, acz istotna kastracja fleksyjna. Mało kto zauważa, że urządzenie to składa się z DWÓCH komponentów i z tego właśnie tytułu nazywa się napędem dysków twardych; napędem jest mechaniczny silnik oraz zawiadująca elektronika, natomiast nośnikiem jest rzeczony dysk. Nie można wyjąć samego talerza z urządzenia, jak to było w przypadku dyskietek – a mimo to nazwa całego urządzenia przybiera nazwę tylko jednego komponentu. Właśnie dlatego nazewnictwo HDD „dyskiem” można jeszcze jakoś przełknąć, ale w przypadku SSD jest już patologią – ludzie – zastanówcie się, kastrujecie pełną nazwę dla wygody i wyrzucacie z napędu całą mechanikę, a zostawiacie dysk – a potem przychodzi elektronika bez dysku i nazwa „dysk”.... zostaje ? Trochę pomyślunku, jak to mawiał mój kolega.

W międzyczasie powstała pamięć NV-SRAM (non-volatile Static RAM), która była czymś na wzór dzisiejszych SSD-ków, ale przeznaczona głównie jako rozszerzenie pamięci operacyjnej. Opcja „non volatile” z racji małych stosunkowo, w porównaniu do dysków twardych, pojemności tychże pamięci nie zdobyła popularności. Jednak takich pamięci nikt nie śmiał nazywać dyskiem, pomimo że na przykład Amiga posiadała możliwość stworzenia od strony systemu operacyjnego Rad-Dysku (RAD:), co prawda nawet na zwykłej pamięci DRAM, która nie była czyszczona podczas resetu, a miała zapewnione zasilanie. Strona systemu to kolejna naleciałość nieprawidłowego nazewnictwa w Polsce (!), ponieważ ludzie zostali źle przyzwyczajeni do nazewnictwa logicznych napędów, (czasem nawet ich części zwanych partycjami) nazywając je w odniesieniu do logicznej zawartości.. również dyskami. W języku angielskim nadal używa się poprawnej nomenklatury "C drive", "D drive" (czyli: napęd C, napęd D) i tak dalej - po polsku większość używa zwrotów "dysk C", "dysk D" - choćby napęd nie był wcale fizycznym dyskiem (w systemie Windows litery A i B - przykładowo - są zarezerwowane dla stacji dyskietek, dopiero od litery C zaczynają się oznaczenia innych napędów, na przykład dysków twardych, dysków optycznych, napędów ZIP, SSD, RAM-dysk-ów itd).
Taka dziwna dwoistość – pamięci NV-SRAM nikt nie nazywał dyskiem, a tylko zwykłą pamięcią SRAM, ale już od strony systemu operacyjnego – gdzie z takiej pamięci dawało się zrobić RAM-dysk albo RAD-dysk – taki logiczny wolumen w osobliwy sposób stawał się „dyskiem” (a dla Anglika to był nadal „drive”). Po prostu tłumacz „C drive” na polskie „dysk C” (zamiast „napęd C”) powinien dostać mocnego kopa w cztery litery.

I tak wszystko w komputerowym natłoku przechodzi powoli do SSD. Świat zaczyna kupować te urządzenia, by wyprzeć przynajmniej działanie systemu z tradycyjnych „twardzieli”. Już dziś cena za SSD-kowy gigabajt, nieważne czy GB, czy GiB jest wyższa jedynie czterokrotnie od tego z HDD. Niebawem twarde dyski w ogóle wypadną z większości systemów, a przyszłość pokaże, gdzie jest miejsce SSD: czy w postaci 2.5” pudełek podłączanych do coraz słabiej łatanej protezy SATA, czy to w postaci kart wpinanych w coraz to szybsze złącza M.2/PCIe, czy też w formie dodatkowego miejsca na płytkach RAM pakowanych w zdecydowanie najszybsze sloty pamięci. Technika ewoluuje, a niektórzy wciąż nawiązują do dysków, choćby produkt kompletnie dysku nie przypominał, jak owa karta M.2. Gdzie tu sens i logika (i talerz) ? :) I tutaj powrócę do wątku dysku twardego, który powinien nazywać się napędem dysków twardych. Skoro ludzie skrócili tutaj całość nazwy, używając w mowie nawet formalnej (!) jedynie nazwy JEDNEGO KOMPONENTU (owego dysku – czyli talerza), to ten argument CAŁKOWICIE LEGNIE GRUZACH W PRZYPADKU SSD, gdzie żadnego talerza już... nie ma. Zamiast niego są kości pamięci NAND... nazwa więc staje się nie tyle przestarzała, co bezsensowna.

Jako ciekawostkę podam fakt – w krajach anglojęzycznych, skąd pochodzi owo urządzenie, odchodzi się od jakiegoś czasu (2009, kiedy nastąpił przełom w używaniu tej technologii) od błędnie nazywanego na początku rozwinięcia skrótu Solid State Disk na rzecz oryginalnego i prawidłowego Solid State Drive (link prezentuje trendy w używaniu obu wyrażeń):

http://www.google.pl/trends/explore#q=solid%20state%20disk%2C%20solid%20state%20drive&cmpt=q&tz=

Nawet niemieccy sąsiedzi nie nazywają SSD "dyskiem", tylko "napędem" (niem. "laufwerk"), konkretnie Halbleiterlaufwerk (czyli napęd półprzewodnikowy).


2/3 DLACZEGO NIE NAPĘD ?

Przytoczę list, który dostałem od Wilk Elektronik:

„Dziękujemy za kontakt i przesłanie swojej sugestii.

Etymologia słowa napęd pozwala przypuszczać, że przedmiot ma cechy fizyczne i coś go "napędza" lub jest czymś "napędzany". Taki zwrot jest więc właściwy dla napędów optycznych, "napędzających" nośnik optyczny w formie płyty. Taka cecha wyklucza użycie zwrotu "napęd SSD", który mógłby ją takiemu nośnikowi nadać.

W polskiej mowie potocznej zostało przyjęte, że dysk to każdy rodzaj pamięci masowej, niezależnie od jego budowy (dysk twardy, dysk SSD, dysk w chmurze, dysk wirtualny), a napęd to urządzenie odczytujące lub zapisujące dane na nośniku optycznym. Dlatego, w obecnej sytuacji, użycie zwrotu "dysk SSD" można uznać za jak najbardziej zasadne.

Warto zaznaczyć, że wierność tłumaczenia nie powinna wykluczać dostosowania formy, charakteru i głębszego znaczenia do norm przyjętych w innym języku i kraju. Patrząc na tłumaczenie tego zwrotu na różne języki (przyjmując, że wersja angielska jest tą pierwotną), można zauważyć, że proces nie jest powtarzalny i głównie zależny od wyżej wymienionych wyżej czynników.”

Mój rozmówca, pani Iwona Jałowy – szef marketingu – z góry przyjęła definicję napędu mieszczącą się w ramach mechaniki – działu fizyki. Tak, jakby fizyczne właściwości napędzania czegoś-czymś musiał mieć SSD, który leży w obszarze elektroniki... pani Jałowy chyba nie zauważyła, że SSD właśnie się tym różni od HDD. I że słowo „napęd” już istnieje (sic!) w samym skrócie SSD – polecam przyjrzeć się swoim własnym urządzeniom, szanowna pani, co wy tam na ich obudowach piszecie. Solid State Drive. Drive, a więc napęd. Dziękuję i do widzenia – chyba właśnie to chciała pani Jałowy przekazać mi wynajdując zwykłe wymówki nawet nie leżące blisko prawdy.
Ergo, skoro SSD różni się od HDD, to i trzeba opisywać go innymi prawami, czy podpinać pod inne definicje, jako że ten sam moment przełożenia tutaj już … nie pasuje. Ale i nawet bez tego słowo napęd jest tutaj jak najbardziej na miejscu, jako że w drodze ewolucji HDD->SSD kontroler w formie układu scalonego zastąpił mechaniczną głowicę i silnik, a kości pamięci NAND zastąpiły talerz. Tak więc kontroler napędza tutaj kości pamięci w sensie nie ruchu mechanicznego, ale przepływu (transferu) danych - powodując zwyczajnie wprawianie danych w pęd.

Pani Iwona nazywa „dyskiem” każde urządzenie pamięci masowej. Pierwsze słyszę, żeby microdrive do ZX-Spectrum, albo obecne pamięci FLASH (pendrive, pani Iwono, a nie pendisk) w formie sticka USB, nazywać dyskiem. Niemniej moją propozycję opisania urządzenia, które produkują, hasłem „Solid State Disk” na samej obudowie i puszczania tego w świat - ZGODNIE Z SUMIENIEM I DUCHEM CAŁEJ ODPOWIEDZI - jakoś dziwnie pominęła milczeniem.

Słownik języka polskiego (www.sjp.pl) definiuje słowo "napęd":

"4. potocznie: część komputera odpowiedzialna za obsługę urządzenia do przechowywania danych, np. napęd CD-ROM".

Tak więc słowo „napęd” ma się mowie potocznej jednak dobrze, a pani Iwona wzięła zbyt dosłownie ów przykład z napędem CD-ROM, pomijając zwrot "np." i zastępując go tylko i wyłącznie CD-ROMem.
Przypisuje ona bowiem słowo „napęd” do jednego tylko typu urządzeń (w tym akurat okresie chodzi o napędy optyczne), co jest oczywistym błędem. Na pocieszenie powiem pani Iwonie, że dwie dekady temu ludzie również robili podobny błąd, ale wówczas za „napęd” brali oni stację dyskietek. Taki lokalny folklor. Przytoczę historyjkę, opisaną przez mnie kiedyś na portalu TwojePC.pl w komentarzach jako odpowiedź komuś, kto popełnił podobną gafę:

„Kiedy napędy optyczne jeszcze nie były popularne na tyle, żeby je wsadzać standardowo do komputerów - za to stacje dyskietek (zwane stacjami dysków, bo obecne "dyski" (HDD) z kolei zwane były "dyskami twardymi" albo "dyskami stałymi" nierozłącznie, w odróżnieniu od dzisiejszego zwykłego nazewnictwa "dysk") były wsadzane do komputerów w zależności od gęstości i wielkości stosowanych dyskietek, wówczas słowo "napęd" odnosiło się właśnie domyślnie (nieformalnie) do stacji dyskietek. Co też było błędem. I z takimi błędami spotykałem się non-stop chodząc po sklepach i rozmawiając z niedouczonymi sprzedawcami. Kiedyś na ten przykład, w głębokich latach 90-ych pojawiłem się w znanej sieci sprzedającej komputery i chciałem z kolegą kupić dysk twardy. A że były to czasy, gdy kontrolery nie były montowane jeszcze w chipsetach, ani niczym innym, jak tylko zewnętrznych wielkich przystawkach do komputerów (tudzież slotach rozszerzeń, bo nie wszystkie komputery seryjnie miały kontrolery na płycie... jeszcze), tak więc wszystko było rozdzielone na dwie oddzielne rzeczy - które trzeba było posiadać, żeby móc korzystać z twardziela. Mówię panu sprzedawcy „dzień dobry, szukam dysku twardego SCSI, macie jakieś w sprzedaży ?”, a pan na to z szeroko wybałuszonymi oczami mówi „tak, mamy dyski twarde” i pokazuje mi listę dysków IDE. Ja mu na to, że to dyski IDE, a ja potrzebuję SCSI. Panu się gały otworzyły jeszcze bardziej, więc zacząłem tłumaczyć, żeby nie wyjść na nieokrzesanego chama: „bo wie pan, z kolegą chcemy włożyć do komputera dysk twardy. Mamy już kontroler i teraz potrzebujemy tylko samego napędu. Rozumie pan ?” A on na to: „aaaa... już rozumiem” i cały uśmiechnięty mówi dalej „trzeba było powiedzieć od razu, ze szukacie napędu. Mamy takie oto w sprzedaży stacje dyskietek”.. Ręce opadły. Tak więc - widzisz - mówię, nie przejmuj się, tylko używaj poprawnego nazewnictwa, a wszystko będzie dobrze ;-)”.

Niestety, takich pań Iwon mamy w Polsce całe mnóstwo. Nie każdy chce zauważać napędzanie w elektronice – dlatego też z bólem serca trzeba zrezygnować z nakłaniania ludzi do nazywania SSD-ka napędem (skoro używanie tego wyrazu rodzi tak wielkie opory), ale jednocześnie odrzucić pokusę nazywania go dyskiem. No dobrze, ale co w zamian ?


3/3 W TAKIM RAZIE – JAK NIE NAPĘD I JAK NIE DYSK... TO CO ?

Dlatego też postanowiłem dać alternatywę – wszystkim, którzy nie chcą używać słowa „dysk”, ale nie mogą także i „napęd” (także odwrotnie).. oraz tym, którzy nie chcą skrótu SSD zostawić samego, bez żadnych dodatków, wreszcie tym wszystkim, którzy używają któregokolwiek określenia, albo im wszystko jedno. Tym panaceum jest wymyślone przeze mnie słowo solidoid, które eliminuje wszystkie właściwie niuanse i wątpliwości, a dodatkowo jest fleksyjnie związane z samym urządzeniem i ma konotację komputerową. Dodatkowo - wyraz nie ma błędnego "narzutu historycznego", który w przyszłości nie będzie rodzić kolejnych nieporozumień, gdyby ta technologia wyewoluowała w bliżej nieznanym nam (teraz) kierunku.

Znany językoznawca, profesor Mirosław Bańko określił tę nazwę:

„Nazwa "solidoid" brzmi nieźle, ale jednostka ma niewielkie szanse zmienić zwyczaj językowy ogółu”.

Dlatego staram się czynić jak najwięcej, by pomysłem zainteresować osoby mające największy wpływ na słowa – jeszcze raz odpiszę firmie Wilk Elektronik, oraz wyślę propozycję wszystkim znanymi mi portalom komputerowym. Firma Wilk mogłaby oprzeć nawet jedną ze swoich strategii marketingowych na nowym słowie – jakbym nie miał magistra z zarządzania i marketingu, tobym nie wiedział, o czym gadam ;-) Kto nie chciałby być pierwszym w używaniu nowoczesnego słowa, zapisać się w szczytnych kartach ewolucji komputerowej, dzierżyć palmę pioniera komputerowego, otwierać nowe przedsionki... ;-)


A TERAZ CLUE

Możesz sobie używać W NIEŚWIADOMOŚCI określenia, jakiego tylko chcesz – ale jeśli przeczytałeś powyższy artykuł, stałeś się już użytkownikem UŚWIADOMIONYM i używanie zwrotu „dysk” względem SSD-ka będzie wówczas co najmniej nielogiczne – najdelikatniej mówiąc. A tyczy się to najmocniej ciał opiniotwórczych – czyli portali komputerowych, które wiedzę, w tym także słownictwo – UTRWALAJĄ wśród całych mas użytkowników. I Bogu dzięki, jeśli ta wiedza będzie gramatyczna, logiczna i spójna, natomiast za Chiny Ludowe nie zrozumiem, jak ŚWIADOMIE można utrwalać użytkownikom wiedzę nielogiczną, opartą na błędnych przesłankach – czyli po prostu nierzetelną.